sobota, 1 grudnia 2012

Dlaczego jakość produktów z Chin jest taka niska?

Witam.
Dzisiaj chciałem poruszyć temat niewygodny dla wielu sprzedawców oraz producentów. Mianowicie chodzi o bardzo często pojawiające się pytanie - dlaczego jakość większości produktów z Chin jest taka niska oraz czy warto w ogóle się interesować produktami z Chin.

Zacznę od pierwszej kwestii.
Otóż większość produktów z Chin nie nadaje się do użytku, znak CE, którym podpierają się Chińczycy to nic innego jak bliźniaczy (lekko zmieniony europejski znak certyfikatu jakości CE) oznaczający nic innego jak China EXPORT. Nie mówi on nic o jakości. To pierwszy "przekręt" jaki stosuje wielu chińskich producentów. Taki produkt już z założenia nie spełnia żadnej normy i w zasadzie nie powinien trafić do żadnego kraju UE.

Kolejna rzecz - gwarancja. Otóż teoria mówi o 2, czasami 3 latach gwarancji. Owszem ale nie da się jej wyegzekwować. Nie opłaca się przesłać do Chin nawet 10% uszkodzonego towaru bo koszty transportu oraz czas byłyby nie współmierne do wartości towaru jaki trzeba odesłać. Więc każdy importer zakłada, że 10 - 15% produktów wróci do niego, przy dobrym kursie dolara nawet 15% nie stanowi szczególnie dużej straty.

Kolejna sprawa - podrabianie. Producenci walczą z tym bezskutecznie od lat. Nawet GM, czy Mercedes nie wygrały procesów plagiatowych z firmami kopiującymi ich modele. Czy wiecie, że klasa S w Chinach jest bardzo tania i popularna? Jak to możliwe - otóż ma inny znaczek oraz nieco inną nazwę. No i cena... jest 7 krotnie niższa. A jakość - cóż, można rzec "a jakoś to będzie". A taki poczciwy Smart - w Chinach jego "replika" odlewana z żywicy (technologia produkcji niemal rodem z Trabanta) jest elektryczny! Ba jest 12 razy tańszy od spalinowego Smarta. Prawo w Chinach zezwala na plagiaty. Nie dosłownie ale utrudnia walkę z tymi, którzy plagiatów się dopuszczają. Niestety ma to odbicie na jakości "replik" i renomie prawdziwych producentów. Otóż taki plagiat często powstaje w warunkach o jakich nam się nie śni. Normą jest, że w Chinach pracuje się po 16 godzin dziennie, bywają firmy, w których pracownicy mieszkają przez 6 dni w tygodniu aby nie tracić pieniędzy na koszty dojazdu. A to oznacza w praktyce jedno - niskie zarobki. Wiecie jak wyglądał jeszcze 7 lat temu wózek widłowy w fabryce AGD Chinach? Chińczycy nosili pralki i lodówki własnoręcznie, bez angażowanie sprzętu mechanicznego. Przecież wózek widłowy kosztuje, a po co płacić, kiedy można mieć od tego ludzi. Tania siła robocza pozwala na niską cenę produktu ale zbytnie wyśrubowanie powoduje, że pracownik nie stara się, "odwala" to co musi, byle szybko, byle jak, byle tylko zrobić jak najwięcej. Do tego dochodzi ludzkie zmęczenie i spadek wydajności. W takich warunkach nie da się zrobić niczego dobrze.

To jednak nie koniec. Wiele firm z Chin staje w przetargach dotyczących zakupu maszyn. Maszyna przemysłowa ma pewien cykl produkcji. Dla przykładu - maszyna produkująca diody powiedzmy, że ma określony cykl na 10 000 000 000 000 diod. Po tym okresie należy ją wymienić. No ale coś co warte jest kilka mln. żal wyrzucić. Organizuje się przetarg. Firma z Chin kupi taką maszynę. Cóż jej dokładność po cyklu gwarantowanym maleje. Ale jej nowemu właścicielowi to nie przeszkadza. Potem są "kwiatki" w rodzaju - każda dioda jest inna, brak jej ścięcia, itd.

W tym momencie ktoś powie - no dobrze, a co z koncernami, które budują swoje fabryki w Chinach. Tu jest lepiej, ponieważ ktoś dogląda pewnych procedur. Nie zmieni motywacji i nastawienia ludzi do pracy ale sam firmuje swój produkt i dba o wizerunek i markę. Może przerzucić lub nawet kupić sprzęt mechaniczny do produkcji i magazynowania. I takie produkty są już produktami wysokiej jakości. Po czym je poznać? Otóż jedyny sposób to cena. Marka zbyt wiele nam nie powie. Często jest tak, że producent tworzy 2 linie produktów. Produkty są takie same, mają inne naklejki i inną ceną. Droższy jest kierowany do ekskluzywnego klienta, tańszy to maraka budżetowa, ale faktycznie różnic w technice i technologii nie ma!

Swego czasu koncerny nie budowały swoich fabryk, tylko zlecały miejscowym podwykonawcą produkcję swojego wyrobu. Nie robią już tego. Dlaczego? Cóż, taki podwykonawca otrzymywał cały tzw. proces technologiczny. Cóż dajmy na to producent żarówek marki X zamówił 3 mln. sztuk. Ale jego podwykonawca pomyślał "sprytnie" i wykonał 3 mln. sztuk dla firmy X, potem wykonał po cichu 4 mln. sztuk pod swoją nazwą, następnie dla dużych firm, które zamówiły żarówki wykonał po 500 tys. sztuk z ich nazwami. Tym sposobem na rynek trafiło 20 - 30 mln. żarówek, niby firmowanych przez różne firmy ale tak naprawdę były to takie same produkty. Bywało tak, że te "podróby" były okrojone z niektórych rzeczy. I tak na przykład żarówki. To co było zlecone przez poważną firmę było ok, ale to co powstawało "po cichu" było okrojone np. z filtrów przeciwzakłóceniowych - było tańsze od pierwowzoru, a że gorsze - kogo to na etapie produkcji obchodziło. Liczył się łatwy i szybki zysk. A przecież było wiadomo, że i tak nikt tego nie odeśle. Dlatego koncerny zaczęły budować własne fabryki aby nie tylko oszczędzić ale również aby strzec bezcennej myśli technologicznej.

Dlatego zawsze trzeba unikać czegoś taniego co pochodzi Chin.

A teraz czas na drugą kwestię, czy warto kupować coś co jest chińskie. Jeśli produkt wygląda solidnie, jest firmowany dobrą marką, nie jest podejrzanie tani to warto. Sam sprzedaję np. chińskie rozgałęźniki zapalniczki samochodowej. Mam je w ofercie od 4 lat. Nie było ani jednej reklamacji. Są solidne, wykonane z dobrych materiałów, są firmowane logiem producenta, mają prawdziwy znak jakości CE, mają kartę katalogową języku angielskim potwierdzającą nadanie znaku CE. Ale kosztują 37,99zł. Wielu klientów dzwoni do mnie i pyta czemu są takie drogie? Mówię, że to dobry chiński produkt. Wtedy mówią - wie Pan w markecie albo na stacji są rozgałęźniki po 12 zł więc dziękuję. Po czym po tygodniu dzwonią ponownie i mówią - wie Pan jednak wezmę tan Pański rozgałęźnik, kupiłem na stacji tydzień temu taki za 12 zł i spalił się po 4 dniach. Takie są fakty. Nie można ślepo ufać, że coś tak taniego będzie działać. To samo dotyczy żarówek. Jeśli ufacie, że żarówka E27 za 15 zł wykonana na diodach przewlekanych będzie świeciła ładnie i długo to z całym szacunkiem ale błagacie oszusta o to żeby was oszukał! To jak z przebiegiem samochodu - czy 20 letnie auto może mieć 50 000 km na liczniku - w Polsce może, przy czym to stan licznika, a przebieg prawdziwy to 250 000 - 350 000 km. Dobra dioda musi kosztować ale to Wam gwarancję tego, że żarówka będzie żarówką. A jak wiadomo żarówka ma świecić, a nie udawać, że emituje światło i spalić się po tygodniu. Swego czasu zadzwonił do mnie klient, bardzo zależało mu na lampkach do podbitki ale zimnych. Ja miałem tylko ciepłe ale od polskiego producenta. Pojechał do marketu budowlanego, kupił lampki zimne, tańsze o 6zł od moich. Po 11 dniach zadzwonił i zamówił lampki ciepłe ode mnie. Powiedział, że barwa nie ma już dla niego znaczenia, cena nawet, żeby była 10 zł większa to i tak by kupił te lampki. Czasem warto od razu "przepłacić", jak to mówi jedno z naszych mądrych ludowych porzekadeł - "chytry dwa razy traci". Lepszym wyjściem jest wybranie dobrego, droższego produktu i poszukanie najtańszej oferty tego konkretnego modelu, niż wybranie najtańszej oferty ze wszystkich. Raz jeszcze to podkreślę - jeśli wierzycie, że tania żarówka będzie świeciła długo i ładnym światłe to sami prosicie się o to, żeby ktoś was oszukał. Prędzej czy później i tak kupicie droższy produkt, tylko niestety wcześniej wydacie pieniądze na tanią tandetę, którą wyrzucicie do śmieci.



Pozdrawiam

Marcin Siedlecki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz